Szukaj na tym blogu

czwartek, 3 listopada 2011

„Tuwim dla dorosłych” w warszawskim teatrze Roma




Z Tuwimowskiej szuflady na deski teatru


           Na pytanie kim był Julian Tuwim większość z nas odpowie, że autorem wierszy dla dzieci. I słusznie. W większości polskich domów znajduje się bowiem tomik poetycki autorstwa "mistrza sarkazmu". Reprezentant inteligenckiej świty 20 - lecia międzywojennego, do dzisiaj cytowany jest przez szerokie rzesze zwolenników błyskotliwych i wesołych rymowanek. Nie dziwi więc fakt, że założyciel Pikadoru i literackiej grupy Skamander zaszczycił swoją osobą deski warszawskiego teatru Roma w spektaklu pt: " Tuwim dla dorosłych".
           Aby móc w pełni oddać klimat wspomnianej przeze mnie sztuki należałoby, choć w telegraficznym skrócie przybliżyć wycinek historii z życia Juliana Tuwima. Zanim stał on się kustoszem pióra i wyznacznikiem ówczesnej nonszalancji, reprezentował grupę "młodych niepewnych". W poszukiwaniu nowatorskich inspiracji przybył z Łodzi do nieznanej mu Warszawy. Chwilowy zachwyt i radość z możności uczestnictwa w wielkim świecie zdegradowały do poziomu zgorzknienia i rozczarowania. Tuwim szydził z zacofanych ludzkich postaw, wyznawał liberalizm i ubóstwiał persyflaż na granicy szyderstwa. Panujące w ówczesnej stolicy antysemickie nastroje i walka klas powodowały sukcesywny spadek natchnienia Tuwima. Właśnie ten etap w życiu artysty przedstawiają m.in. Joanna Lewandowska, Anna Sroka oraz Jacek Bończyk w sztuce "Tuwim dla dorosłych" w reżyserii Jerzego Satanowskiego.
Warszawa jest tłem dla nasyconej zarówno ironią jak i liryzmem postawy głównego bohatera. Pierwsza część spektaklu to ukazanie młodego poety jako nowicjusza zakochanego w Warszawie. Wraz z upływem czasu staje się on zgorzkniałym rezydentem stolicy. Nabiera dystansu i dezaprobaty względem mechanizmów jakie determinują życie społeczne. Obrazem przemiany emocjonalnej bohatera jest zbiór twórczości Tuwima w formie staroświeckich słuchowisk. Podczas dwugodzinnego spektaklu zostały przedstawione m.in. "Ptasie radio", "Bal w operze" oraz "Śmierdziel". Całość dopełniają brawurowo wyrecytowane łamigłówki słowne, ogłoszenia prasowe oraz listy do czytelników. Jerzy Satanowski stworzył kompilację liryki i prozy. Skomponowana przez Możdżera muzyka tworzy klimat, utrzymany w przedwojennej estetyce kabaretu i performence'u. Temperatura spektaklu rośnie wraz upływającymi minutami. Koniec sztuki wieńczy utwór pt:" Pocałujcie mnie wszyscy w dupę", który doskonale koresponduje z obrazem ówczesnej Warszawy. Sześcioro aktorów staje oto przed nami i pluje szyderstwem na zacofanych mieszczan.
           Sztuka warszawskiego teatru Roma to wzajemne przenikanie melancholii, ironii i groteski. Z Tuwimowskiej "szuflady" wybrane zostały najbardziej charakterystyczne utwory, które adorują słowem i skłaniają do refleksji. Doskonale zrytmizowane wynoszą na piedestał słowo śpiewane, które dominowało wśród dialogów. Owacje na stojąco należą się przede wszystkim Annie Sroce za mistrzowskie wykonanie Ptasiego radia. Takiego występu nie powstydziliby się nawet Skamandryccy członkowie a w szczególności ich twórca, autor niniejszej sztuki.




sobota, 10 września 2011

Nowy członek rodziny




W skromne progi Lewandowskich wdarła się pewna młoda dama. Oficjalnie witamy w rodzinie :)

"Zaklęte rewiry" w teatrze Studio

2 dni temu, koleżanka Róża wyciągnęła mnie na spektakl a dokładniej próbę generalna przed sztuką pt:"Zaklęte rewiry". A że ja do teatru zawsze chętna to długo nie wahałam się z podjęciem decyzji. Wrażenia przewyższyły moje oczekiwania. Zwłaszcza kreacja Pana Mariusza Drężek. Chapeau bas!

A tu moja recenzja


Moje rewiry!

          Wyobraźmy sobie spektakl, w którym sami stajemy się uczestnikami akcji. Nagle znajdujemy się we wnętrzu wielkiego hotelu, następnie siadamy przy restauracyjnym stoliku. To miesce przez następne dwie godziny będzie stanowiło nasz punkt widzenia na problem przedstawiony w sztuce pt.: „Zaklęte rewiry” Henryka Worcell’a. Stajemy się zatem nie tyle obserwatorami ile podglądaczami inscenizowanej sztuki. Sztuki, która pobudzi do refleksji  każdego gościa zastanej „restauracji”.
          „Zaklęte rewiry” to historia wiejskiego chłopaka, który rozpoczyna pracę jako pomywacz w hotelu Pacyfik. Właśnie w tym miescu stawia swoje pierwsze kroki jako kelner i sukcesywnie wspina się po drabinie awansu.  Hermetyczny światek kelnerskiej świty to zamknięte środowisko, w którym dominuje przemoc, kompleksy i bezwzględna walka o pozycje. Wyraźna hierarchia upoważnia osoby o wyższym statusie do bicia i poniżania osób na niższych stanowiskach. Przypomina to niejako dzisiejszy kapitalizm, gdzie prawo silniejszego determinuje większość ludzkich zachowań. Instynkty biorą górę  nad postawami bohaterów, którzy z minuty na minutę stają się coraz bardziej bezwzględni. W restauracji panuje kult pieniądza, kierownictwo jest nastawione jednynie na panowanie. A jak wiadomo kto ma pieniądze, ten ma władze. I tak jest też w tym przypadku. Personel jest więc tarczą na wszystkie wahania nastrojów swoich zwierzchników. Reżyser  Adam Sajnuk balansuje na granicy performance’u i kabaretu. Poprzez elementy musicalowe tworzy atmosferę baśni z tysiąca i jednej nocy. Wątki dramatyczne nawzajem przeplatają się z tragedią młodych ludzi, wciągniętych w korporacyjny wyścig szczurów. Twórca wersji teatralnej zrezygnował z realizmu, tworząc sztukę na wzór „Alcji w krainie czarów”. Romek – główny bohater wpada bowiem do Pacyfiku jak do króliczej nory, w której nie istnieje pojęcie czasu.
          Adam Sajnuk prowokuje swoich aktorów do interakcji z publicznością. Zmusza w ten sposób widownie do oceny, daleko wykraczającej poza ramy zwykłego odbierania treści. Opiera swoje dzieło na dynamicznych dialogach i wartkiej akcji. Zdecydowanie polecam ten restauracyjny mikroświat i zachęcam do odwiedzenia rewirów Teatru Studio.



niedziela, 4 września 2011

Psychodela przed każdym egzaminem...Skoczyć czy nie?! Oto jest pytanie ...
Pamiątka z sobotniego egzaminu z prawa. Dzięki Agacie i kilku innym osobom , które poświęciły piątkowy wieczór na naukę, udało się zachować twarz przed szanownym profesorem. Nastroje przed wejściem do sali wykładowej - bezcenne. Tu Agata, której wzrok skierowany w dół kilkupiętrowej kamienicy wzbudził mój niepokój. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło :)

czwartek, 1 września 2011

Z serii znalezione w archiwum

Obraz namalowany jakieś plus minus 4 lata temu ze specjalną dedykacją:). Zapach terpentyny i farb olejnych niezapomniany...

środa, 31 sierpnia 2011

Park Skaryszewski





Odrobinę krytyki dziennikarskiej

Fotografia snów

          "Jestem wciąż skłonny uważać surrealistów , za stuprocentowych wariatów" - takie słowa wypowiedział Zygmunt Freud po spotkaniu z Salvadorem Dali, artystą malarzem, człowiekiem wybitnie utalentowanym, który sam o sobie mówił "Jestem siedliskiem geniuszu." Geniusz czy wariat? A może geniusz i wariat w jednym nieskrępowanym ciele o jednej ekscentrycznej duszy? Jedno jest pewne - postać kultowa w historii światowego malarstwa nie tylko ze względu na nutę kontrowersji i długo oczekiwaną po akademickim terrorze, negację rzeczywistości . Przede wszystkim ze względu na początek nowej ery. Ery irracjonalności, metafizyki i rebelii intelektualnej. Ze względu na nowych artystów idących tym właśnie tropem.
          Brzydota, rozpad i śmierć - tak określane jest malarstwo powojennej Polski a przede wszystkim taką konwencją "opatrzone" są dzieła Zdzisława Beksińskiego. Początkowo zafascynowany był fotografią i rzeźbą, później Jego sztuka ewoluowała w kierunku rysunku, pasteli i olejów. „Beksa” (tylko dla przyjaciół) początkowo bawił się stylami, szukał swojej drogi, podążał różnymi ścieżkami, tylko po to aby z powrotem wrócić na to samo miejsce. W końcu odnalzał swoje własne Ja. Zajrzał wgłąb Siebie i odnalazł tam nowe pokłady energii. Pociągały go mity, filozofia Friedricha Nietzschego i Artura Schopenhauera, który twierdził, że nie poznajemy nigdy istoty rzeczy, ale zjawiska, żyjemy zatem w świecie iluzji. Zdzisław Beksiński nie chciał imitować natury lecz pragnął nadawać formę własnym marzeniom. Widzimy to na przykładzie wielu dzieł z lat 80-tych , a w nich wręcz namacalny oniryzm , silną ekspresję wyrazu i niekonwencjonalną tematykę przełamującą ówczesne tabu. Obrazy wyrwane z kontekstu sennego koszmaru. Nawołujące do pewnych bliżej nie określonych wydarzeń. Większość spekulacji dotyczących twórczości Beksińskiego zakłada analogię do powojennej traumy. Sceny związane ze śmiercią, ludzki rozkład, płomienie, potoki krwi oczywiście mogą to sugerować, ale nie muszą. Argumentem ku takiej koncepcji jest fakt, że Beksa nie tytułował swoich dzieł. Nie chciał narzucać toku rozumowania swojemu odbiorcy. Nie chciał nic sugerować, podpowiadać. Zaryzykował. Posypała się lawina oskarżeń, spekulacji, domysłów. Ale czyż nie to właśnie charakteryzuje prawdziwego artystę? Ta domieszka kontrowersji i erupcja skrajnych skojarzeń?.
           Zdzisław Beksiński miał bardzo mocno rozwiniętą świadomość kształtu. Zdawał sobie sprawę, że wśród całego bogactwa form naturalnych, jakie nas otaczają, można znaleźć takie, które są dla człowieka nieznane. W Jego obrazach dominuje postać ludzka, pojedyńcza lub w grupie, traktowana monumentalnie lub w syntetycznej formie. Częstym motywem są podteksty erotyczne gdzie ciało ludzkie potraktowane jest jako mechanizm. Beksiński bawi się kolorem. Czasami stawia na montonie barwy , najczęściej posługując się klasyzną paletą czerni i bieli, innym razem zestawia ze sobą nasycone , kontrastowe barwniki, uzyskując głębie ostrości i skupiając uwagę na newralgicznych punktach. Tymi punktami są symbole, którymi artysta żągluje niczym profesjonalny cyrkowiec. Owe symbole ustuowane są w różnych miejscach, nie raz na pierwszym planie. Łacińskie hasła, krzyże, zespolenie nocy i dnia to tylko niektóre z nich.
          Wielu z nas, laików zastanawiało się do jakiego nurtu zaklasyfikować sztukę Beksińskiego? (Kolejny raz wychodzi nasza chęć szufladkowania wszystkiego co nowe). Czy w ogóle podlega ona weryfikacji? Biorąc pod uwagę aspekty tematyczne, warsztatowe jest zbliżona do twórczości wspomnianego na wstępie Salvadora Dali, który to wyraźnie odcisnął swoje artystyczne piętno na kartach historii dając "zezwolenie na fantazjowanie".  Owszem najbliższej mu do surrealizmu, ale Beksa idzie o krok dalej a później jeszcze o kolejny. Eksperymentuje z treścią i formą. Daje upust swoim najbardziej skrywanym pragnieniom. Kończy na grafice komputerowej. Kończy...w strugach krwi na swoim własnym balkonie. 
          Czy komukolwiek z nas zdażyło się przejść obok obrazów Beksy obojętnie? Nie twierdzę, że w każdym muszą one wywoływać uczucie kulturalnego spełnienia i dumę z norodowej spuścizny artystycznej. Niektóre z nich odpychają, budzą wstręt i obrzydzenie. Bez względu na wrażenia, nasze źrenice rozszerzają się a nasz aparat mowy czuje potrzebę wyartykułowania myśli, czy to pozytywnej czy negatywnej.  Najczęściej, jak sądzę ambiwalentnej. Jednak uważam, że największym wrogiem sztuki jest beznamiętność a tego Zdzisławowi odmówić nie można. Wiedział to już Hieronim Bosh (nie ten od lodówek) ok. 600 lat temu, którego twórczość stanowiła inspirację do dzisiejszych surrealistów. Na pewno byłby dumny.
Umrzeć z Weroniką


          Są filmy fascynujące, są filmy refleksyjne, są filmy prowokujące. Są też filmy do bani. Przykładem takiego "dzieła" jest ekranizacja  bestsellerowej powieści jednego z najbardziej uwielbianych pisarzy naszych czasów Paulo Coelho pt:" Weronika postanawia umrzeć".
          Główną bohaterką filmu jest dwudziestoośmioletnia Weronika Deklava ( w tej roli Sarah Michelle Gellar), która ma w życiu wszystko: urodę, dobrze płatną pracę i piękne mieszkanie w Nowym Jorku. To jednak pozory. Weronice brakuje najważniejszego - sensu życia. Nutki szaleństwa w idealnym świecie. A gdzie najlepiej szukać obłędu i wariactwa? W szpitalu psychiatrycznym, do którego Weronika trafia z powodu próby samobójczej. Trafia tam bez wyraźnego powodu, bez żalu. Może dlatego , że jej życie stało się mdłe jak potrwa bez przypraw? Mdłe jak cała tendencyjna historia wyreżyserowana przez Emily Youn, której nie udało się przenieść magicznej aury z kart  książki na ekran. Być może sprawcą tego haniebnego czynu jest pospolity scenariusz autorstwa Larry'ego Gross'a i Roberty Hanley? Muzyka, która powinna być kontrapunktem obrazu również pozostawia wiele do życzenia. Cóż...Murray Gold nadal pozostaje kompozytorem słabym. Gra aktorska idealnie koresponduje z całością. Sarah  Michelle Gellar nie udźwignęła swojej postaci, mimo całkiej niezłej grze desperatki nie poradziła sobie z innymi emocjami. "Pan w pasiakach" robi odrobinę lepsze wrażenie (tym bardzieJ , że gra schizofremika do najprostrzych nie należy)natomiast reszta eipy może śmiało podać sobię rękę z tytułową "Weroniką".

          Konkludując, film jest przewidywalny i niedopracowany. Jest mozaiką scen na przemian złych i bardzo złych. "Umiera się na wiele sposobów, z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy". Ja oglądając ten film umierałam z nudów.

Spacer po Warszawie











Wywiad



„Sztuka Beksińskiego nie podlega klasyfikacji”

Przez lata była świadkiem tego jak tworzy się historia sztuki. Nazywana „dobrym duchem” Mokotowskiej kamienicy. Kamienicy, w której żył i tworzył mistrz sztuki współczesnej, Zdzisław Beksiński. Setki rozmów, wymienionych uśmiechów, rozmów przy kawie oraz ta tragiczna noc z 21 na 22 stycznia 2005 roku.




A.L: Pani Jadwigo, ma Pani piękne mieszkanie! Długo Pani mieszka na warszawskim Mokotowie?

J.K. : Biorą pod uwagę swoją szcześćdziesięcioletnią kadencję to całkiem długo bo od 20 lat. Początkowo z mężem teraz jako wdowa. Dwoje dorosłych dzieci wyprowdziło się kilka ładnych lat temu, kiedy jeszcze żył mój mąż. Mieliśmy to szczęście , że wspólnie widzielismy ich na ślubnym kobiercu. Przepiękne wspomnienia.

A.L.:Pani Jadwigo, po wejściu do mieszkania moją uwagę przykuły obrazy. Jest ich bardzo dużo. Czy są Pani autorstwa?

J.K. Jestem absolwentką historii sztuki, to takie moje lekkie „zboczenie zawodowe”. Zbieram różnego typu obrazy, możemy to określić mianem mojej małej kolekcji.

A.L. Który z obrazów jest dla Pani najcenniejszy?

J.K. Wszystkie mają swoją określoną historię, wszystkie coś mi przypominają i wiele dla mnie znaczą. Jednak jest jeden , który ma  dla mnie wyjątkowe znaczenie, ponieważ powstał specjalnie dla mnie. Jest to obraz autorstwa Zdzisława Beksińskiego.

A.L.Przyznam szczerze, że od razu go zauważyłam, wybija się. Nasycone barwy, ciekawa, intrygująca tematyka, niekonwencjonalność i nieszablonowość.

J.K. Tak jak sam Beksiński. Był wielkim artystą, ale przede wszystkim wspaniałym człowiekiem.

A.L. Jak poznała Pani Pana Beksińskiego?

J.K. Zdzisia poznałam tu na ul. Sonaty 6 w tej kamienicy, był moim wieloletnim sąsiadem oraz serdecznym przyjacielem. Do dziś wspominam te krótkie z powodu braku czasu , ale treściwe rozmowy przy herbacie. Zawsze miał coś ciekawego do powiedzenia poczynając od Biblii, po wielkich światowych artystów kończąc na Kohelecie a to wszystko przyprawione nutą kpiny i ironi. Tak był ironistą nad ironistami.

A.L. Czy według Pani ironicznie podchodził też do swojej sztuki, czy kpił z akademickich trendów?

J.K. Na pewno należy go nazwać oryginalnym, na pewno jego obrazy czy zdjęcia wyrażają coś więcej, duszę, którą ciężko jest zgłębić. Zdzisław posługiwał się symbolizmem, motywami historycznymi , więc aby w pełni móc zinterpretować choćby jeden z jego obrazów należałoby mieć ogromną wiedzę.

A.L. Pani się udało?

J.K. Wielokrotnie próbowałam. Brałam wtedy jego płótno, przyglądałam się mu, wyszukiwałam symbole, wiązałam fakty, ale czy mi się udało?Ciężko powiedzieć. Potwierdzić mógłby to tylko mistrz, natomiast do takiej rozmowy nigdy nie doszło.

A.L. Dlaczego? Przecież jest Pani historykiem sztuki, On był znanym artystą, razem tworzysliście przyjacielski duet.

J.K. Zdzisław Beksiński był człowiekiem niezwykle zamkniętym w sobie, choć pozornie brylował w towarzystwie. Unikał spędów towarzyskich, asysty tzw VIP-ów . Było to dla niego nienaturalne. Unikał oceniania swojej sztuki jakby robił to tylko dla siebie. Rzadko udzielał wywiadów, nie lubił fotoreporterów, trzymał się daleko od tzw”wielkiego świata”.

A.L. Niezupełnie gdyż przekazał ok. 300 prac na rzecz muzeum historycznego w Sanoku. Udzielił również  wywiadu dla tygodnika „Viva”, które nie oszukujmy się , raczej nie należy do prasy z wyższej półki. Chyba nie dokońca był taki „zamknięty” jak to Pani określiła. Może chęć zarobku tak go zmotywowała?

J.K. Nigdy nie rozmawialiśmy na temat wywiadu dla Vivy. Wie Pani jacy są dziennikarze- tu podpuszczą, tu podejdą aby tylko złapać newsa. Poza tym nie sądzę aby chodziło o pieniądze.

A.L. Dlaczego?

J.K. Na ich brak Zdzisław nigdy nie narzekał. To że nie obnosił się swoim bogactwem, ba nawet oddawał je innym, bardziej potrzebującym może tylko go gloryfikować w oczach innych ludzi.

A.L.Rozumiem, że dostawał spore honorarium za swoje obrazy?

J.K. Zdzisław nie tylko malował obrazy, przede wszystkim był architektem, fotografem. Co do Jego zarobków to nie zagladałam mu do sejfu. Wiem natomiast, że to On ustalał stawki. Zawsze dostawał tyle ile uważał , że dane dzieło jest warte.

A.L.Co sądzi Pani o opinii , że tematy, które obrazował Zdzisław Beksiński pochodzą z ciemnych sfer podświadomości gdzie artysta lubował się w wątkach sado-masochistycznych?

J.K. Pierwszy raz słyszę taką opinię na temat prac Zdzisia. To bzdura! Owszem, są nazwijmy to ekscentryczne, niekonwencjonalne czasami brutalne , ale moim zdaniem wynika to zupełnie z innych pobudek. Zdzisław w wieku 76 lat został sam najpierw stracił żonę Zofię (umarła na tętniaka aorty), a potem jego syn Tomasz popełnił samobójstwo w 1999 roku. Bardzo to przeżył. Początkowo w ogóle nie wychodził z mieszkania. Potem , po 2 latach od tego przykrego zdarzenia wyjawił mi , że w tym czasie nieustannie tworzył. Był to rodzaj autoterapii.

A.L. W takim razie jak wytłumaczy Pani twórczość artysty przed śmiercią bliskich dla niego osób? Czy według Pani była mniej ekscentryczna?

J.K. Jeszcze za życia Zdzisia zdażało mi się czytać wiele na Jego temat, choć było tego nie wiele(tak jak wspomniałam nie lubił kontaktu z dziennikarzami). Ludzie często tłumaczyli jego innowacyjność w sztuce wspomnieniami z II wojny światowej. Podobno odcisnęły na nim głębokie piętno. On sam nigdy tego nie skomentował.

Jako historyk sztuki mogę tylko powiedzieć, że prądy w malarstwie czy fotografii zmieniają się, ewoluują. Przez wieki przerabialiśmy klasycyzm, malarstwo historyczne, potem przyszedł czas na impresjonim potem na kubizm i suurrealizm. Teraz nastała era Beksinizmu.

A.L.Do którego prądu w sztuce, Pani zdaniem , zbliżone jest malarstwo Zdzisława Beksińskiego?

J.K. Myślę, że Jego sztuka nie podlega klasyfikacji. To coś nowego, świeżego. Łączył wszystkie formy sztuki poczynając od fotografii, przez malarstwo po grafikę komputerową. Był artystą w każdym tego słowa znaczeniu. Uważam natomiast, że najbliżej było mu do surrealistów. Na pewno nie jest to abstrakcjonizm jak zwykli twierdzić ludzie nie znający się na sztuce.

A.L. Syn Pana Zdzisława – Tomasz, w latach 80 znany dziennikarz radiowy, współpracujący z takimi osobami jak  Marek Niedźwiedzki podjął się próby samobójczej aż trzy razy. Krążą spekulacje, że kiedy Tomasz Beksiński przeżył katastrofę lotniczą nad Rzeszowem w roku 1988, był nie zadowolony, że nie umarł. Jak Pani myśli , czym jest spowodowane umiłowanie śmierci przez Tomasza Beksińskiego?

J.K. Tomka znam głównie z opowiadań Zdzisława. Był bardzo zdolnym i ambitnym człowiekiem. Już jako licealista prowadził radiowęzeł w Sanoku. Później spełniał się jako DJ. Znany był wśród melomanów jako osoba posiadający bogaty zbiór płyt, które w czasach PRL-u były prawdziwym rarytasem. Co do umiłowania śmierci- nie nazwałabym w tego w ten sposób.

A.L. A w jaki?

J.K. Tomasz interesował się horrorami, z tego co mówił mi Zdziś tworzył muzykę rockową. Lubił ciężkie klimaty, miał skłonności do refleksji nad sensem życia. Był ciekawy co czeka go po tej drugiej stronie.

A.L. To dlatego popełnił samobójstwo?

J.K. Nie wiem, nigdy nie pytałam o to Zdzisława. On sam też milczał na ten temat.


A.L. Jak wyglądał wieczór 22 lutego 2005 roku?

J.K.To był jeden ze smutniejszych i najbardziej wyczerpujących wieczorów w moim życiu. Najsmutniejszy dlatego, że umarł ktoś bardzo mi bliski a wyczerpujący dlatego, że policja nie dawała nam spokoju przez długi czas, pytała, wysnuwała dziwne wnioski, insynuowała samobójstwo. To było coś okropnego. Długo nie mogliśmy się otrząsnąć z tego traumatycznego zdarzenia. Nie mogłam uwierzyć , że stało się to tutaj , piętro wyżej. Tam został zamordowany mój wieloletni przyjaciel. Zamordowany w sposób okrutny i bezwzględny. Dla kilkuset złotych.

A.L. Mówi Pani „My”, kogo ma Pani na myśli?

J.K. Mam na myśli całą naszą ,społeczność sąsiedzką.

A.L. Zabójstwa dokonał syn przyjaciela Beksińskiego Robert K. uczeń wołomińskiego technikum. Czy miała Pani kiedykolwiek okazję go poznać?

J.K. Szczerze powiedziawszy nie specjalnie. Jak mnie widział grzecznie mówił dzień dobry. Wiedział, że tutaj mieszkam. Przyjeżdżali do Zdzisława całą rodziną. Znałam jego ojca, przemiły człowiek.

A.L. Czy tego ranka  była Pani w domu?

J.K. Niestety nie. Długo nie mogłam sobie tego wybaczyć.

A.L. Dlaczego nie mogła Pani sobie tego wybaczyć?

J.K. Bo może gdybym była , mogłabym zareagować, może bym coś usłyszała, może bym zadzwoniła na policję. Niestety musiałam w tym czasie pojechać na zakupy.

A.L. Czy słyszała Pani o spekulacjach , że Zdzisław Beksiński popełnił samobójstwo lub zlecił komuś zabójstwo samego siebie? 

J.K. To niedorzeczne!Samobójstwo? Zlecenie samobójstwa? Ten człowiek kochał życie, kochał ludzi a przede wszystkim kochał tworzyć. To straszne do jakich słów posuną się ludzie aby zabłyszczeć 10 sekund dłużej na wizji.
To, że jego obrazy były inne, to że poruszał w nich tematy tabu nie oznacza , że był chory psychicznie. Po co miałby to robić?

A.L. Właśnie chciałabym się tego od Pani dowiedzieć.

J.K. Jeżeli o mnie chodzi to uważam to za zwykłe pomówienia i szukanie dziury w całym. Prawada jest taka, że Zdzisiek został zamordowany , 17 ran kłutych w klatke piersiową. Czy według Pani ktoś byłby w stanie sam sobie coś takiego zrobić? Oprócz mnie kilka osób znało Zdzisława od takiej normalnej, ludzkiej strony myślę, że te osoby są w stanie potwierdzić to,że jest to niedorzeczne. Może dlatego, że nie miał rodziny, dziennikarze uznali, że mogą robić co chcą. Przecież nikt nie  przybiegnie na skargę, nie będzie wyciaganych konsekwencji. Myślę, że takimi wnioskami sami siebie ośmieszają.

A.L. Myślę, że po 6 latach od jego śmierci , w dalszym ciągu naród polski nie może pogodzić się z taką stratą. Dlatego temat jest stale odświeżany.

J.K. Nikt w głębi nie może się z tym pogodzić. Co mamy powiedzieć my , ludzie którzy obserowawli jak policja wynosi ciało, jak wszędzie płynie krew? Przede wszystkim był dla nas człowiekiem dopiero później cenionym, znanym malarzem.

A.L. Pani Jolanto na zakończenie: 3 największe wady i 3 największe zalety Zdzisława Beksińskiego?

J.K. Wady hm...bałaganiarstwo, sceptyzm oraz negatywny stosunek do natury. Czy wie Pani , że przez całe życie nie dał swojej ukochanej żonie kwiatka?

A.L. Dlaczego?

J.K. Ponieważ więdły. Nienawidził natury z całym procesem przemijania. Przerażało Go to.

A.L. A zalety?

J.K. Chęć niesienia pomocy innym, upór, piekielna inteligencja połączona z szeroką wiedzą na każdy temat oraz ten wewnętrzny spokój i pozytywna energia, która do dzisiaj wypełniała każdy kąt tej kamienicy. 

Ogrodowa sesja




Na potrzeby studenckiego projektu pt: "Portret" postanowiłam wyciągnąć siostrę na krótką sesję zdjęciową. Jako, że warunki były niesprzyjające (mroźny, grudniowy poranek) sesja nie trwała długo...

Reportaż o surogatkach


„Jestem takim żywym inkubatorem”


     „Macica w leasingu”,”ostatnia deska ratunku dla bezdzietnych par” i w końcu, „handel dziećmi”. Z takimi emocjonalnymi  komentarzami spotykamy się pytając przypadkowych przechdniów, czym jest surogatka. Posiłkując się słownikową definicją dowiemy się, że surogatka to kobieta, która przyjmuje do swojej macicy komórkę jajową innej kobiety, która sama nie może mieć dzieci. Rola surogatki sprowadza się do donoszenia ciąży, urodzenia dziecka i oddania go rodzicom.
    Jak jest naprawdę? Skąd wzięła się owa „profesja”?Jak interpretować usługi matki zastępczej?Temat jest trudny, ponieważ na jednej płaszczyźnie rozaptrywane są skrajne potrzeby: potrzeba pomocy, potrzeba miłości oraz potrzeba pieniędzy. Jedno jest pewne: Cena macierzyństwa bywa wysoka.

      Surogat mother- tak brzmi oryginalna nazwa matek zastępczych, która zrodziła się na zachodzie, a ściślej w USA. W ciągu ostatnich dwudziestu lat w Stanach Zjednoczonych poczęto w ten sposób około 10 tysięcy dzieci. Praktyka ta jest dziś legalna w wielu krajach. Przełomowym  był rok 1984 , w którym „powstało” pierwsze dziecko z probówki. Od tamtej pory określenie „macierzyństwo” czy „matka” ewoluowało w kierunku komercjalizmu. Matką nie jest już tylko kobieta, która urodziła dziecko. W swoim życiu możemy mieć aż 3 rodzaje matek mianowicie „matkę społeczną” – która wychowuje, „matkę genetyczną”- z której owę dziecko powstało lub „matkę zastępczą”- której zadaniem jest  jedynie donoszenie i urodzenie.
Z punktu widzenia prawnego, w Polsce zjawisko wynajmowania „schronienia dla embrionów” jest legalne a z punktu widzenia społecznego coraz bardziej znane. Dramat par małżeńskich, które nie mogą mieć dzieci stanowi podatny grunt dla rozwoju firm pośredniczących w wynajmowaniu surogatek. Budowanie zysku na cudzym nieszczęściu czy pomoc w potrzebie?Sprzedaż ciała czy wyjście z dołka finansowego?
  
Cena macierzyństwa

„Surogatka to dziwka, kobieta wyrachowana, bez uczuć i potrzeb wyższych. Przyjmuje zapłodnioną komórkę, nosi dziecko pod sercem a potem wymienia je na kasę, taka transakcja wiązana- tak przynajmniej mówią o nas ludzie” mówi Pani Jolanta, która zajmuje się „wynajmowaniem swojego brzucha” od kilku lat. Panią Jolę zaprosiłam do rozmowy przez portal, na którym ogłaszają się surogatki www.surogatki.pl.  Początkowo wizja rozmowy wydawała się odległa , jednak udało nam się porozumieć. Umówiliśmy się w ciemnym atelier naszej bohaterki, kobiety, która oprócz uprawianej profesji ma wielką pasję- malarstwo. Sterty płócien, sztalugi, farby oraz ten specyficzny zapach terpentyny towarzyszły nam przy całej rozmowie. Mówiła cicho, bez pośpiechu, jakby ważyła każde słowo. Początkowo nie ufna, krucha, nie nawiązująca kontaktu wzrokowego wzbudzała wspóczucie i żal. Po kilku godzinach luźnej rozmowy zaczęła się otwierać.Nabrała energii, wstała, nerwowo snuła się po pomieszczeniu aż w końcu usiadła i opowiedziała mi swoją historię. Bita i molestowana przez całe swoje życie, po skończeniu 18 lat postanowiła wyprowadzić się z domu. Szybki ślub z niewłaściwym mężczyzną nie pomógł Jej wyjść z dołka psychicznego. Po kolejnej awanturze postanowiła odejść. Była już wtedy w ciąży. Kolejny związek. Alkohol, papierosy, czasem narokotyki „ale tylko te miękkie” potem sąd i odebranie małej. Ciułanie się z kąta w kąt. Szpital.Wycieńczenie organizmu.”Wtedy coś mnie tknęło postanowiłąm się podnieść, postanowiłam żyć”. Zamieszkałam u koleżanki, podjęłam pracę – nic szczególnego sprzątałam u zaprzyjaźnionych ludzi, przecież nie miałam nawet matury” komentuje. I wtedy natknęłam się na portal o surogatkach. Przeglądałam ogłoszenia, nie wiedziałam , że jest tylu ludzi potrzebujących pomocy, ludzi , którzy nie mogą mieć dzieci.Nawiązałam kontakt z osobą, która się tym zajmuje”. Gdy dowiedziałam się ile można zarobić nie zastanawiałam się ani chwili, poza tym wtedy wydawało mi się to takie „humanitarne”.Ogłosiłam się na portalu, po 3 dniach dostałam telefon. Szybkie zapoznanie, szereg badań, konsultacje w „rodzinnym” gronie i do roboty. In vitro i oto jestem w ciąży”. W tym momencie w oczach Joli pojawiają się łzy ”w ciąży wartej 50 000 zł!”-dodaje.”Tak byłam w ciąży po raz drugi, to wspaniałe uczucie, natchniona tym stanem postanowiłam malować, tworzyć”. Za pieniądze, które otrzymałam od potrzebującej rodziny , wynajęłam mieszkanie, zrobiłam prawo jazdy, poszłam do fryzjera kupiłam sobie mnóstwo ciuchów, których nigdy nie miałam, czułam się wyjątkowo w końcu czułam się piękna”. Trwało to przez pierwsze 3 miesiące, kiedy ciąża nie stanowiła „psychicznego” problemu. Co się działo potem?Potem zaczęłam go czuć, jego ruchy, wiedziałam kiedy jest szczęśliwy,smutny, byłam w końcu jego mamą...Oczywiście stały kontakt z biologicznymi rodzicami uświadamiał mi, że ja nie mam do niego żadnych praw. To Oni mogą cieszyć się z jego narodzin. Ja już otrzymałam swoją „gażę”, jestem tylko takim żywym inkubatorem Jolka pamiętaj o tym, wmawiałam sobie dzień po dniu. Ale uczucie rosło, radość z kolejnych zdjęć USG,nawet tych porannych kopniaków. Zaczęłam się zastanawiać co będzie potem. I to potem w końcu nadeszło. Czy robiłam problemy? Nie, nie miałabym sumienia, dzidzia została oddana prawowitym rodzicom. Nawet nie chciałam na niego patrzeć przy porodzie. Jak sobie z tym radzę? Jak widać nałogowo tworzę..tylko to pozostało mi po stracie Jasia a nie przepraszam jeszcze pełna szafa szmat i „bentlay” stojący na parkingu”.
„Nic nie jest albo czarne albo białe, zdaję sobie sprawę z obiegowej opinii na temat mojego zawodu. Było mi to potrzebne do odbicia się od dna finansowego ale dno psychiczne będzie mi towarzyszyło przez całe życie”. Pani Jolanta urywa i prosi o wyjście.
Ta historia pokazuje temat surogatek w pełnej krasie, przedstawia ciemne i te jaśniejsze strony rodzicielstwa zastępczego. Pani Jolanta walczy o zrozumienie i tolerancje , natomiast wie , że mimo tego iż społeczeństwo liberalizuje się w tej kwestii to nie ma na co liczyć. Przez najblizszych wyklęta.

Z punktu widzenia adwokackiego fotela

„Adoptio in plena" - to jedyny sposób, tzw. przysposobienie, na drodze którego następuje przekazanie dziecka genetycznym rodzicom” twierdzi prawnik Pan Mikołaj Fidor. Zgodnie z ustawową definicją matki wprowadzoną do kodeksu rodzinnego i opiekuńczego nowelizacją z 6 listopada 2008, jest nią wyłącznie kobieta, która urodziła dziecko. Tak więc nie ma żadnych podstaw prawnych do tego aby surogatka musiała oddać dziecko. Do aktu urodzenia wpisuje się matkę zastępczą, a to że nie jest „prawdziwą” matką nie ma znaczenia”. Co wobec tego oznacza hasło „prawdziwa matka” ? Prawo nie ma na to odpowiedzi. W związku z tym co jakiś czas wybuchają procesy o prawo do opieki nad dzieckiem. Informacja o pierwszym ujawnionym przypadku w Polsce zastępczej matki wzbudziła masę kontrowersji głównie dlatego, że surogatka nie chciała oddać dziecka. Zleceniodawcy odebrali jej niemowlę, a ich adwokat zagroził, że jeśli wystąpi do sądu o prawo do opieki nad synem, to straci również pozostałe dzieci.
Umowy podpisywane między matką zastępczą a docelowymi rodzicami nie mają racji bytu, ponieważ są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Tak więc to surogatka jest osobą najbardziej decyzyjną jeżeli chodzi o dziecko a ściślej jego dobro.
Pan Mikołaj nie komentuje zjawiska , twierdzi, że to jest kwestia moralna każdego człowieka a jak mówią „potrzeba matką wynalazku no w tym przypadku usługi”.
Warto więc zatroszczyć się o przepisy prawne regulujące owe zjawisko.W tym momencie kwestia surogatki stanowi tzw. „dziure w prawie”. Należy pamiętać, że w przypadku wojny o dziecko najbardziej cierpi dziecko.

Bez lekarza się nie obejdzie

Nie potrzeba wnikliwej analizy, aby stwierdzić że wspólnikami surogatek i zdesperowanych rodziców są lekarze, którzy również pobierają za to opłatę.
„Nie ma tygodnia, aby do mojej kliniki nie dzwoniły kobiety chcące zostać surogatkami”. Taką odpowiedź usłyszeliśmy od jednego z warszawskich lekarzy.
Środowisko polskich lekarzy jest w tej kwestii podzielone, są i tacy , którzy nie widzą w tym nic złego. „Działa to podobnie jak w przypadku aborcji- nikt się nie przyznaje ale i tak wiadomo, że takie zabiegi są robione”- kontynuuje.
Lekarze nie chcą komentować zjawiska, może dlatego, że czują się współodpowiedzialni? „To nonsens-polskie społeczeństwo się liberalizuje, takie zabiegi są już powszechne na świecie”. Ale czy powszechne znaczy właściwe?

Zapytajmy psychologa

Według psycholog Pani Bożeny G. surogatki powinny przechodzić specjalistyczne badania psychologiczne przed angażowaniem się w tego typu „transakcje”. Są one potrzebne po to aby określić stan psychiczny matki zastępczej oraz po to aby określić czy poradzi sobie ona z oddaniem dziecka. „Miałam okazję rozmawiać z kobietami świeżo po zakończeniu umowy. To co przechodzą one po tym fakcie jest nie do opisania.Przez długi czas nie dociera do nich, że już nie są matkami, że w zasadzie nigdy nimi nie były” dodaje.

Opinia publiczna

Z badań przeprowadzonych wśród warszawiaków, jasno wynika, że społeczeństwo mentalnie nie jest przygotowane na zaakceptowanie instytucji surogatki.
68% uważa to za wynaturzenie i handel dziećmi, dla 15% jest to zupełnie obojętne  natomiast 17% popiera zjawisko, sądząc, że jest to pomoc dla bezdzietnych par. Jak widać polskie społeczeństwo jest podzielone, jednak przewagę stanowi negatywna ocena zachowania Pań surogatek. W internecie huczy od negatywnych opinii „To amoralne, takie osoby powinny gnić w więzieniu”, „zwierzęta mają większy instynkt macierzyński”-  to niektóre z nich. Surogatki nie dają za wygraną. Mimo, iż w większości wstydzą się samych siebie to próbują dotrzeć do ludzi, głównie przez wpisy na forach i blogi. Póki co nieskutecznie.

Perespektywy na rozwój
  
Coraz częstszym zajwiskiem są Agencje, które skupiają surogatki i ułtwiają im znalezienie klientów. Pobierają za to oczywiście wysokie honorarium. „Dzięki nam dziewczyny nie muszą martwić się o swój byt”- twierdzi na forum internetowym www.surogatki.pl założycielka jednej z takich agencji.
We współczesnym swiecie, który wszystko powoli komercjalizuje wydawać by się mogło , że kwestia macierzyństwa zostanie nienaruszona. Jednak wszystko da się ująć w ramy biznesu, wszystko jest na sprzedaż. Jak powiedział kiedyś Garcia Marquez „nawet moralność jest kwestią czasu”.

Trochę statystyk

W Polsce zjawisko rozwija się w galopującym tempie, natomiast daleko nam do Europy czy Stanów Zjednoczonych. Tam surogatka jest bohaterką, gdyż ratuje małżeństwa od bezdzietności. Prym w tym fachu wiedzie Rosja, tutaj zjawisko najprężniej się rozwija a surogatek z tygodnia na tydzień przybywa.
Ciąża zastępcza jest dziś legalna w wielu krajach. W Europie ustawę na ten temat mają już Wielka Brytania (od 1998 roku), Grecja (od 2000 roku), Finlandia i Belgia (od 2007 roku). Wszędzie tam warunki tego rodzaju macierzyństwa zostały ściśle określone. W niektórych przypadkach państwo zwraca matce zastępczej koszty medyczne, a nawet, jak w Grecji, zapewnia jej finansową pomoc. 
We Francji, korzystanie z usług matek zastępczych jest zakazane przez ustawę bioetyczną z 1994 roku: To wielka szkoda– uważa psychoanalityk Genevieve Delaisi de Parseval, specjalistka od kwestii związanych ze sztuczną prokreacją.-„Odmawianie kobietom z wadami macicy prawa do tej metody walki z bezpłodnością jest po prostu niesprawiedliwe”. 

Czy oby na pewno niesprawiedliwe?

Macierzyństwo zastępcze posiada obiektywne braki w stosunku do obowiązków miłości macierzyńskiej, wierności małżeńskiej i odpowiedzialnego macierzyństwa. Obraża ono godność i prawo dziecka do poczęcia, do okresu ciąży i wychowania przez własnych rodziców oraz wprowadza, ze szkodą dla rodzin, podział między czynnikami fizycznymi, psychicznymi i moralnymi, które je konstytuują.” Twierdzi ksiądz Jan Michalak. Stanowisko Kościoła jest jednoznaczne -„ Veto dla zapłodnienia in vitro oraz tym samym dla rodzicielstwa zastępczego”. Powodem są również pobudki ludzi , którzy się w to angażują oraz brak zrozumienia dla woli boskiej”- kontynuuje ks. Michalak.
Zawsze kontrowersyjne tematy będą spotykały się ze skrajnymi opiniami, bowiem jak powiedział Aldous Huxley „Skrajności spotykają się .W gruncie rzeczy taka już ich natura”.

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na prawidłowość działania surrogat mother. Każdy z nas ma prawo do wyrażenia swojej, suwerenne opinii, dla wielu z nas może to być prostytucja ciała a dla innych chwalebny gest. W tym całym chaosie nie można zapomnieć o jednej, najważniejszej istocie mianowicie o dziecku. To jego dobro powinno stanowić wyznacznik. To jego przyszłość, komfort psychiczny ma być na piedestale. Jest jednak pewna kwestia w sprawie surogatek, którą możemy a nawet musimy usystematyzować. Kwestia prawna. A właściwie jej brak. Państwo musi stanąć na wysokości zadania. Na pewno nie cofniemy tego zjawiska, ba , będzie się ono w dalszym ciągu rozprzestrzeniać. Ale możemy zrobić coś dla przyszłości narodu polskiego. Cokolwiek.



 









Memoriał Henryka Hucza









A tu kilka fotografii z majowego Memoriału Henryka Hucza w Pasłęku. Piękna pogoda i rekordowa ilość koni na perkurze. Oprócz tego kilka zdjęć architektury i niespodzianka w oknie :)

Warszawskie ZOO




Na pierwszy ogień zdjęcia z ZOO. Ciężko było uchwycić większość delikwentów ze względu na wzmożoną ruchliwość lub kraty. Moim ulubieńcem (czyt. najbardziej cierpliwym modelem) okazał się osiołek. Nawet próbował się uśmiechnąć. Efekt oceńcie sami:)

Dobry wieczór !

W tak wyjątkowym dniu, inaugurującym piękną, złotą jesień( pod względem temperatury), postanowiłam założyć swojego własnego bloga. Nazwałam go centrum swobody artystycznej ( uprzednio zainspirowana uroczym sklepikiem na ul. Ząbkowskiej) gdyż znajdzie się tutaj wszystko to, co wyjdzie spod mojej ręki, pędzla czy  pióra, ujęte w sposób iście SWOBODNY. Mam nadzieję, że moja twórczość nie zburzy Waszego pojęcia "artyzmu" :) Co więcej mogę napisać? Chyba tylko tyle, że zapraszam chętnych do oglądania i czytania. A i jeszcze jedno...jako, że to pierwszy, symboliczny post to aby było tak oficjalnie i z "pompą" , wrzucam dwa ulubione cytaty dotyczące fotografii. Mam nadzieję, że i Wam przypadną do gustu. 

Amator martwi się o sprzęt, profesjonalista martwi się o kase, a mistrz martwi się o światło - Anonim

Fotografując staraj się pokazać to , czego bez Ciebie , nikt by nie zobaczył - Robert Bresson