Szukaj na tym blogu

środa, 31 sierpnia 2011

Wywiad



„Sztuka Beksińskiego nie podlega klasyfikacji”

Przez lata była świadkiem tego jak tworzy się historia sztuki. Nazywana „dobrym duchem” Mokotowskiej kamienicy. Kamienicy, w której żył i tworzył mistrz sztuki współczesnej, Zdzisław Beksiński. Setki rozmów, wymienionych uśmiechów, rozmów przy kawie oraz ta tragiczna noc z 21 na 22 stycznia 2005 roku.




A.L: Pani Jadwigo, ma Pani piękne mieszkanie! Długo Pani mieszka na warszawskim Mokotowie?

J.K. : Biorą pod uwagę swoją szcześćdziesięcioletnią kadencję to całkiem długo bo od 20 lat. Początkowo z mężem teraz jako wdowa. Dwoje dorosłych dzieci wyprowdziło się kilka ładnych lat temu, kiedy jeszcze żył mój mąż. Mieliśmy to szczęście , że wspólnie widzielismy ich na ślubnym kobiercu. Przepiękne wspomnienia.

A.L.:Pani Jadwigo, po wejściu do mieszkania moją uwagę przykuły obrazy. Jest ich bardzo dużo. Czy są Pani autorstwa?

J.K. Jestem absolwentką historii sztuki, to takie moje lekkie „zboczenie zawodowe”. Zbieram różnego typu obrazy, możemy to określić mianem mojej małej kolekcji.

A.L. Który z obrazów jest dla Pani najcenniejszy?

J.K. Wszystkie mają swoją określoną historię, wszystkie coś mi przypominają i wiele dla mnie znaczą. Jednak jest jeden , który ma  dla mnie wyjątkowe znaczenie, ponieważ powstał specjalnie dla mnie. Jest to obraz autorstwa Zdzisława Beksińskiego.

A.L.Przyznam szczerze, że od razu go zauważyłam, wybija się. Nasycone barwy, ciekawa, intrygująca tematyka, niekonwencjonalność i nieszablonowość.

J.K. Tak jak sam Beksiński. Był wielkim artystą, ale przede wszystkim wspaniałym człowiekiem.

A.L. Jak poznała Pani Pana Beksińskiego?

J.K. Zdzisia poznałam tu na ul. Sonaty 6 w tej kamienicy, był moim wieloletnim sąsiadem oraz serdecznym przyjacielem. Do dziś wspominam te krótkie z powodu braku czasu , ale treściwe rozmowy przy herbacie. Zawsze miał coś ciekawego do powiedzenia poczynając od Biblii, po wielkich światowych artystów kończąc na Kohelecie a to wszystko przyprawione nutą kpiny i ironi. Tak był ironistą nad ironistami.

A.L. Czy według Pani ironicznie podchodził też do swojej sztuki, czy kpił z akademickich trendów?

J.K. Na pewno należy go nazwać oryginalnym, na pewno jego obrazy czy zdjęcia wyrażają coś więcej, duszę, którą ciężko jest zgłębić. Zdzisław posługiwał się symbolizmem, motywami historycznymi , więc aby w pełni móc zinterpretować choćby jeden z jego obrazów należałoby mieć ogromną wiedzę.

A.L. Pani się udało?

J.K. Wielokrotnie próbowałam. Brałam wtedy jego płótno, przyglądałam się mu, wyszukiwałam symbole, wiązałam fakty, ale czy mi się udało?Ciężko powiedzieć. Potwierdzić mógłby to tylko mistrz, natomiast do takiej rozmowy nigdy nie doszło.

A.L. Dlaczego? Przecież jest Pani historykiem sztuki, On był znanym artystą, razem tworzysliście przyjacielski duet.

J.K. Zdzisław Beksiński był człowiekiem niezwykle zamkniętym w sobie, choć pozornie brylował w towarzystwie. Unikał spędów towarzyskich, asysty tzw VIP-ów . Było to dla niego nienaturalne. Unikał oceniania swojej sztuki jakby robił to tylko dla siebie. Rzadko udzielał wywiadów, nie lubił fotoreporterów, trzymał się daleko od tzw”wielkiego świata”.

A.L. Niezupełnie gdyż przekazał ok. 300 prac na rzecz muzeum historycznego w Sanoku. Udzielił również  wywiadu dla tygodnika „Viva”, które nie oszukujmy się , raczej nie należy do prasy z wyższej półki. Chyba nie dokońca był taki „zamknięty” jak to Pani określiła. Może chęć zarobku tak go zmotywowała?

J.K. Nigdy nie rozmawialiśmy na temat wywiadu dla Vivy. Wie Pani jacy są dziennikarze- tu podpuszczą, tu podejdą aby tylko złapać newsa. Poza tym nie sądzę aby chodziło o pieniądze.

A.L. Dlaczego?

J.K. Na ich brak Zdzisław nigdy nie narzekał. To że nie obnosił się swoim bogactwem, ba nawet oddawał je innym, bardziej potrzebującym może tylko go gloryfikować w oczach innych ludzi.

A.L.Rozumiem, że dostawał spore honorarium za swoje obrazy?

J.K. Zdzisław nie tylko malował obrazy, przede wszystkim był architektem, fotografem. Co do Jego zarobków to nie zagladałam mu do sejfu. Wiem natomiast, że to On ustalał stawki. Zawsze dostawał tyle ile uważał , że dane dzieło jest warte.

A.L.Co sądzi Pani o opinii , że tematy, które obrazował Zdzisław Beksiński pochodzą z ciemnych sfer podświadomości gdzie artysta lubował się w wątkach sado-masochistycznych?

J.K. Pierwszy raz słyszę taką opinię na temat prac Zdzisia. To bzdura! Owszem, są nazwijmy to ekscentryczne, niekonwencjonalne czasami brutalne , ale moim zdaniem wynika to zupełnie z innych pobudek. Zdzisław w wieku 76 lat został sam najpierw stracił żonę Zofię (umarła na tętniaka aorty), a potem jego syn Tomasz popełnił samobójstwo w 1999 roku. Bardzo to przeżył. Początkowo w ogóle nie wychodził z mieszkania. Potem , po 2 latach od tego przykrego zdarzenia wyjawił mi , że w tym czasie nieustannie tworzył. Był to rodzaj autoterapii.

A.L. W takim razie jak wytłumaczy Pani twórczość artysty przed śmiercią bliskich dla niego osób? Czy według Pani była mniej ekscentryczna?

J.K. Jeszcze za życia Zdzisia zdażało mi się czytać wiele na Jego temat, choć było tego nie wiele(tak jak wspomniałam nie lubił kontaktu z dziennikarzami). Ludzie często tłumaczyli jego innowacyjność w sztuce wspomnieniami z II wojny światowej. Podobno odcisnęły na nim głębokie piętno. On sam nigdy tego nie skomentował.

Jako historyk sztuki mogę tylko powiedzieć, że prądy w malarstwie czy fotografii zmieniają się, ewoluują. Przez wieki przerabialiśmy klasycyzm, malarstwo historyczne, potem przyszedł czas na impresjonim potem na kubizm i suurrealizm. Teraz nastała era Beksinizmu.

A.L.Do którego prądu w sztuce, Pani zdaniem , zbliżone jest malarstwo Zdzisława Beksińskiego?

J.K. Myślę, że Jego sztuka nie podlega klasyfikacji. To coś nowego, świeżego. Łączył wszystkie formy sztuki poczynając od fotografii, przez malarstwo po grafikę komputerową. Był artystą w każdym tego słowa znaczeniu. Uważam natomiast, że najbliżej było mu do surrealistów. Na pewno nie jest to abstrakcjonizm jak zwykli twierdzić ludzie nie znający się na sztuce.

A.L. Syn Pana Zdzisława – Tomasz, w latach 80 znany dziennikarz radiowy, współpracujący z takimi osobami jak  Marek Niedźwiedzki podjął się próby samobójczej aż trzy razy. Krążą spekulacje, że kiedy Tomasz Beksiński przeżył katastrofę lotniczą nad Rzeszowem w roku 1988, był nie zadowolony, że nie umarł. Jak Pani myśli , czym jest spowodowane umiłowanie śmierci przez Tomasza Beksińskiego?

J.K. Tomka znam głównie z opowiadań Zdzisława. Był bardzo zdolnym i ambitnym człowiekiem. Już jako licealista prowadził radiowęzeł w Sanoku. Później spełniał się jako DJ. Znany był wśród melomanów jako osoba posiadający bogaty zbiór płyt, które w czasach PRL-u były prawdziwym rarytasem. Co do umiłowania śmierci- nie nazwałabym w tego w ten sposób.

A.L. A w jaki?

J.K. Tomasz interesował się horrorami, z tego co mówił mi Zdziś tworzył muzykę rockową. Lubił ciężkie klimaty, miał skłonności do refleksji nad sensem życia. Był ciekawy co czeka go po tej drugiej stronie.

A.L. To dlatego popełnił samobójstwo?

J.K. Nie wiem, nigdy nie pytałam o to Zdzisława. On sam też milczał na ten temat.


A.L. Jak wyglądał wieczór 22 lutego 2005 roku?

J.K.To był jeden ze smutniejszych i najbardziej wyczerpujących wieczorów w moim życiu. Najsmutniejszy dlatego, że umarł ktoś bardzo mi bliski a wyczerpujący dlatego, że policja nie dawała nam spokoju przez długi czas, pytała, wysnuwała dziwne wnioski, insynuowała samobójstwo. To było coś okropnego. Długo nie mogliśmy się otrząsnąć z tego traumatycznego zdarzenia. Nie mogłam uwierzyć , że stało się to tutaj , piętro wyżej. Tam został zamordowany mój wieloletni przyjaciel. Zamordowany w sposób okrutny i bezwzględny. Dla kilkuset złotych.

A.L. Mówi Pani „My”, kogo ma Pani na myśli?

J.K. Mam na myśli całą naszą ,społeczność sąsiedzką.

A.L. Zabójstwa dokonał syn przyjaciela Beksińskiego Robert K. uczeń wołomińskiego technikum. Czy miała Pani kiedykolwiek okazję go poznać?

J.K. Szczerze powiedziawszy nie specjalnie. Jak mnie widział grzecznie mówił dzień dobry. Wiedział, że tutaj mieszkam. Przyjeżdżali do Zdzisława całą rodziną. Znałam jego ojca, przemiły człowiek.

A.L. Czy tego ranka  była Pani w domu?

J.K. Niestety nie. Długo nie mogłam sobie tego wybaczyć.

A.L. Dlaczego nie mogła Pani sobie tego wybaczyć?

J.K. Bo może gdybym była , mogłabym zareagować, może bym coś usłyszała, może bym zadzwoniła na policję. Niestety musiałam w tym czasie pojechać na zakupy.

A.L. Czy słyszała Pani o spekulacjach , że Zdzisław Beksiński popełnił samobójstwo lub zlecił komuś zabójstwo samego siebie? 

J.K. To niedorzeczne!Samobójstwo? Zlecenie samobójstwa? Ten człowiek kochał życie, kochał ludzi a przede wszystkim kochał tworzyć. To straszne do jakich słów posuną się ludzie aby zabłyszczeć 10 sekund dłużej na wizji.
To, że jego obrazy były inne, to że poruszał w nich tematy tabu nie oznacza , że był chory psychicznie. Po co miałby to robić?

A.L. Właśnie chciałabym się tego od Pani dowiedzieć.

J.K. Jeżeli o mnie chodzi to uważam to za zwykłe pomówienia i szukanie dziury w całym. Prawada jest taka, że Zdzisiek został zamordowany , 17 ran kłutych w klatke piersiową. Czy według Pani ktoś byłby w stanie sam sobie coś takiego zrobić? Oprócz mnie kilka osób znało Zdzisława od takiej normalnej, ludzkiej strony myślę, że te osoby są w stanie potwierdzić to,że jest to niedorzeczne. Może dlatego, że nie miał rodziny, dziennikarze uznali, że mogą robić co chcą. Przecież nikt nie  przybiegnie na skargę, nie będzie wyciaganych konsekwencji. Myślę, że takimi wnioskami sami siebie ośmieszają.

A.L. Myślę, że po 6 latach od jego śmierci , w dalszym ciągu naród polski nie może pogodzić się z taką stratą. Dlatego temat jest stale odświeżany.

J.K. Nikt w głębi nie może się z tym pogodzić. Co mamy powiedzieć my , ludzie którzy obserowawli jak policja wynosi ciało, jak wszędzie płynie krew? Przede wszystkim był dla nas człowiekiem dopiero później cenionym, znanym malarzem.

A.L. Pani Jolanto na zakończenie: 3 największe wady i 3 największe zalety Zdzisława Beksińskiego?

J.K. Wady hm...bałaganiarstwo, sceptyzm oraz negatywny stosunek do natury. Czy wie Pani , że przez całe życie nie dał swojej ukochanej żonie kwiatka?

A.L. Dlaczego?

J.K. Ponieważ więdły. Nienawidził natury z całym procesem przemijania. Przerażało Go to.

A.L. A zalety?

J.K. Chęć niesienia pomocy innym, upór, piekielna inteligencja połączona z szeroką wiedzą na każdy temat oraz ten wewnętrzny spokój i pozytywna energia, która do dzisiaj wypełniała każdy kąt tej kamienicy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz